Czasem przestępstwo dokonane jest z taką precyzją, że nawet szeroko rozwinięta nauka polega i znalezienie sprawcy jest praktycznie niemożliwie. Ale czasem człowieka może zdradzić coś, po czym w życiu by się tego nie spodziewał- jego własny mózg. W rozwiązywaniu takich zagadek specjalizuje się pewien ekscentryczny neuronaukowiec, który dzięki swej wiedzy i przebiegłości, udowadnia, że nie ma zbrodni doskonałej.
Typ: drama
Ilość odcinków: 8
Czas trwania: 50 minut
Gatunek: kryminał, komedia, tajemnice
Rok: 2009
Kraj: Japonia
Reżyseria: Fukuzawa Katsuo, Hirakawa Yuichiro,
Yamamuro Daisuke
Scenariusz: Morishita Yoshiko, Makita Mitsuharu
Obsada: Kimura Takuya, Ayase Haruka,
Mizushima Hiro, Kagawa Teruyuki i inni.
Mózg Tsukumo [ Kimura Takuya] w wyniku wypadku uległa zniekształceniu, dzięki czemu zostaje obdarzony niezwykle wysoką inteligencją. Dlatego też rozpoczyna pracę dla Narodowego Instytutu Badań Nauk Policyjnych, którego zadaniem jest badanie wszelkich śladów pozostawionych na miejscach, gdzie popełniono przestępstwa i wskazanie potencjalnego sprawcy. Specjalizacją Tsukumo jest neuronauka- dziedzina zajmująca się badaniem funkcjonowania ludzkiego mózgu. Wraz ze swoją asystentką Yuri [ Ayase Haruka], pomaga dwóm policjantom: Hayashidzie [ Mizushima Hiro] i Tanbarze [ Kagawa Teruyuki] przy sprawach, które na pozór wydają się być niemożliwe do rozwiązania.
Mr. Brain jak to drama kryminalna, ma swój schemat na którym opierają się potem kolejne odcinki. Coś w stylu, że najpierw Tsukomo omawia jakąś specyficzną funkcję mózgu [ zazwyczaj testując ją na swojej biednej asystentce], potem kogoś mordują, zbierają dowody, efektownie badają ją w Instytucie, ale i tak guzik im to daje. Wtedy do akcji wkracza nasz szalony naukowiec, ku wielkiej irytacji Tanbary [ w pewnym momencie myślałam, że w końcu mu żyłka pęknie] i swym bystrym okiem dostrzega to, czego inni eksperci nie mogli znaleźć. A sprawca jest torturowany jego dziwnymi metodami, które w praktyce mają udowodnić to, o czym opowiadał na początku odcinka. Jakkolwiek by to głupio nie brzmiało, naprawdę dobrze się to ogląda. Zagadki są na tyle pokomplikowane, że jeśli ktoś ma takie skłonności jak ja, by sobie odpływać podczas seansu, może mieć potem problem ze skojarzeniem faktów. Mnie się osobiście zdarzyło tak dwa razy, że musiałam przewijać, że zrozumieć do końca rozumowanie Tsukomo. Fabuła jest czysto epizodyczna, nie ma nawet żadnego drugo planowanego wątku, który scalałby wszystko w jedną całości. Chyba tylko raz w końcowym odcinku pojawia się nawiązanie do dwóch pierwszych epizodów. Początkowo jeden odcinek równa się jednej sprawie [ pierwszy, drugi i trzeci epizod], potem wydłuża się do półtora odcinka [, czwarty, piąty, szósty], a jedna przypada aż na dwa ostatnie odcinki. W efekcie otrzymujemy sześć różnych historii. Przyznam, że pierwsze trzy niespecjalnie mnie zainteresowany, a pierwszy odcinek to już w ogóle nudził mnie strasznie. Ale im dalej w las, tym jest coraz lepiej, a ostatni odcinek po prostu wcisnął mnie w fotel.
Moment znęcania się nad biedną Yuri |
Ale w dramach kryminalnych ważne są również postaci drugoplanowe i to od nich głównie zależy, czy dana historia zainteresuje. Nie powiem, że w każdym odcinku było jakoś super rewelacyjnie pod tym względem, ale na pewno udało się stworzyć w miarę interesujące profile. Mnie osobiście do gustu najbardziej przypadła pewna dwójka złych bohaterów, żeby nie wnikać zbytnio w szczegółowy i nie narobić niepotrzebnych spoilerów, powiem jedynie, że pochodzi oni kolejno z odcinka drugiego i piątego/szóstego. Od postaci pierwszoplanowych w tym przypadku nie ma co specjalnie wymagać,
bo ich rolą jest jedynie rozwiązywanie zagadek. Może dlatego dosłownie nikt mnie nie zirytował. Bo jak tu nie polubić ekscentrycznego naukowca, który na okrągło wcina banany, wybałusza oczy, zadaje pytania z kosmosu i najwyraźniej nie wie, że każdy człowiek ma swoją strefę intymną, której naruszanie może być niemile widziane. A w najlepszym przypadku zachowywał się, jakby miał co najmniej kilka klocków poprzestawianych w głowie i momentami ciężko było za nim nadążyć, ale można go uznać za takiego pozytywnego świra. No dobra, skłamałam, asystentka trochę jednak była irytująca, takie głupiutkie to było, kiedy tak na siłę próbowało się przypodobać Tsukomo, kiedy on jedynie widział w niej ciekawy obiekt doświadczalny i bez żadnych skrupułów testował na niej wyniki swoich badań.
O dziwo, nawet polubiłam Hashidę- sierotkę, która dawno by zginęła, gdyby nie otaczali go ludzie potrafiący rozsądnie myśleć- ale te patetyczne słówka i wyrzuty, które zawsze rzucał sprawcom, mogli sobie podarować. Największy jednak ubaw miałam z Tanbary, kiedy się tak biedny wściekał, gdy mu się Tsukomo w pracę wcinał. Co z tego, że później najwyraźniej najadł się zbyt dużo miodu, bo jakiś taki nagle się miły zrobił. Podobnie jak naukowcy, początkowo patrzący z irytacją na wykazywanie zbyt dużej inicjatywy w rozwiązywaniu spraw, a potem sami w podskokach biegli, żeby i dla nich skapnęła chwila chwały- siłą rzeczy, wszystkie niezgody gdzieś się ulotniły, oczywiście.
Naprawdę rzadko się zdarza, żeby jedna drama miała tak świetną obsadę, a już szczególnie w rolach drugoplanowych, gdzie zazwyczaj po prostu zatrudnia się jakieś nieszczególnie znane twarze. Apogeum mojego zachwytu nad Kimurą Takuyą miało już miejsca podczas recenzowania Pride, ale teraz wykorzystam okazję, by powtórzyć, że po prostu uwielbiam faceta i to głównie dla niego w ogóle sięgnęłam po dramę, bo chciałam w końcu zobaczyć go w innej roli, aniżeli chłodnego uwodziciela [ którego gra w co drugiej dramie]. I nawet jeśli w tym przypadku wybałuszał oczy i strzelał dziwne miny, to jestem w stanie wszystko mu wybaczyć. Chociaż z drugiej strony Kimura w blond peruce- którą miał na sobie w dzięki Bogu, tylko w pierwszym odcinku- chyba pozostawi na moim biednym umyśle jakąś trwałą skazę.
Ale pomijając już Kimurę, bardzo podobała mi się Gackta w roli psychopatycznego miłośnika ludzkiego mięsa. Uff, wierzcie mi, że wystarczyło jedno jego spojrzenie, by wywołać u mnie dreszcze na całym ciele. Jakby tego jeszcze było mało, jedną z ról epizodycznych zagrał Sato Takeru [ Bloody Monday, Beck]. Może i odcinek z nim nie był jakoś specjalnie zajmujący, ale wiecie, fangirl robi jednak swoje i mało brakowało do tego, by moja biedna klawiatura i biurko były całe obślinione. W innych odcinkach zobaczyć możemy również m.in. Koyuki, Matsushige Yutakę [ Bloody Monday, CloneBaby], Aibu Saki [ Buzzer Beat], Kamenashi Kazuyę [ Youkai Ningen Bem] czy Nakame Yukie, szczególnie znaną szerszej publiczności z roli Yankumi w Gokusenie.
Jeśli chodzi o soundtrack, to nie jest to coś specjalnego. Zwykły instrumental, nieprzykuwający specjalnie uwagi. To co mi się jednak w nim najbardziej podobało, to piosenka użyta do openingu. Stary przebój z lat osiemdziesiątych, który na pewno każdy z was zna- mowa tutaj o Jump, wykonywanym przez Vana Halena.
Wiem, że w przypadku tej dramy moja ocena jest mocno subiektywna i pewnie za mocno podkoloryzowałam niektóre zalety. Ja po prostu jestem miłośniczką tego typu serii i wystarczy kilka pokomplikowanych zagadek, by mnie w pełni usatysfakcjonować. Ale myślę, że Mr. Brain powinno się spodobać również i osobom, które nie są jakimiś specjalnymi miłośnikami kryminałów, bo to jest po prostu dobra drama, z dawką świetnie wyważonego humoru. A przy okazji można się dowiedzieć kilku naprawdę fajnych ciekawostek na temat funkcjonowania ludzkiego mózgu, których raczej z lekcji biologii nie wyniesiemy [ i przy okazji można wziąć jako argument, że nie wszystkie dramy są bezwartościowe i skończenie idiotyczne]. Ja jedynie żałuję, że Mr. Brain było tak krótkie- w tym przypadku te osiem odcinków mam spory niedosyt, zwłaszcza po końcówkę, która wręcz błaga na kolanach o kontynuację, ale chyba niespecjalnie można na to liczyć.
Moja ocena: 8+/10
Dla mnie ta drama to ewidentny brak poszanowana dla ludzkiego życia. Prawie w każdym odcinku ktoś umiera, popełniane zbrodnie są dość brutalne, a podejście do tego typowo komediowe. Jakby śmierć była na porządku dziennym i należało się z niej śmiać. Przyznam, że KimuTaku i Ayase Haruka fajnie zagrali, ale nie tędy droga.
OdpowiedzUsuńIlość odcinków jest jak dla mnie zadowalająca( nie cierpię jak coś długo trwa) i gra Hiro, którego ubóstwiam. Jednak mam problem ze skończeniem Mary stayed out all night, to co mówić o zaczynaniu czego innego. xD
OdpowiedzUsuńW którym odcinku jest Gackt? :D Chcę go zobaczyć! xD
UsuńMiło dowiedzieć się, że jest drama, która nie odmóżdża. Już sam tytuł mnie zaintrygował, gdyż nie lubię słodkich romansów w nadmiarze. Czasem, owszem, ale nie non stop. Bardzo dobrze znam subiektywność opinii. :) Ja zawsze jestem subiektywna. Nie piszesz przecież go magazynu, a na bloga. Wolno Ci. ;)
OdpowiedzUsuńTo ja planuję tą dramę obejrzeć, ale ze względu na Kame <3. Wiem, że występuje tam chyba tylko w 9 odcinku, ale to nic. A jeszcze po twojej recenzji, stwierdzam że drama musi być dobra. No i widzę, że kryminalna, to tym bardziej, bo ja uwielbiam wszystko, gdzie tylko ma się do czynienia z kryminalistyką, wręcz kocham tą dziedzinę xD.
OdpowiedzUsuńNigdy nie oglądałam dramy, która nietoczy siew szkole :)
OdpowiedzUsuń