czwartek, 19 stycznia 2012

Clone Baby

Kto w dzieciństwie nie bawił się w gorące krzesła? Kiedy muzyka cichła, trzeba było jak najprędzej zająć wybrane miejsce, których z każdą rundą było coraz mniej, a wygrywał ten, komu udało się usiąść na ostatnim krześle. W przypadku bohaterów z Clone Baby, gra toczy się nie o słodką nagrodę, ale na śmierć i życie. Kto nie zdąży zająć swojego krzesła, umiera…

Typ: serial
Ilość odcinków: 11
Czas trwania: ok. 25 min
Gatunek: suspense, sci-fi
Rok: 2010
Kraj: Japonia
Reżyseria: Ryutaro Kawashima, Shingo Okamoto, Noriko Yuasa
Scenariusz: Tomohiro Nakayama, Nodaka Miyuki,
Natsuko Ikeda, Rieko Obayashi
Obsada: Tomohiro Ichikawa, Tori Matsuzaka, Yukari Taki,
Kento Yamazaki, Daisuke Kikuta,
Yu Inaba i inni.
 
Aoyagi  Masamune (Tomohiro Ichikawa) ma dość swojego życia. Odkąd pamięta, w szkole zawsze nad nim się znęcano, a rodzina go lekceważyła, na dodatek stawiała mu wygórowane wymagania. Postanawia więc popełnić samobójstwo, skacząc z dachu wysokiego budynku. Wtedy pojawia się tajemniczy chłopak, Kikuchi Hiro (Matsuzaka Tori), który mówi mu, że jego śmierć bardzo mu pomoże i spycha go z dachu. Ale dziwnym trafem, Masamune budzi się w szpitalu, a od swojego ojca (Matsushige Yutaka ) dowiaduje się, że wcale nie spadł z dachu a… ze schodów.  Tymczasem w Tokio szaleje seryjny morderca. Ofiary łączy to, że każda z nich miała po dziewiętnaście lat, urodziła się w święto Tanabata ( 7 lipca), oraz został usunięty jej jeden organ wewnętrzny.  Kiedy Masamune ponownie spotyka się z Hiro, dowiaduje się, że on również jest w niebezpieczeństwie. Bowiem jest z jednym z jedenastu stworzonych w laboratorium klonów, których jedynym życiowym celem jest pozabijanie się nawzajem i to właśnie pozostane klony są ofiarami tych morderstw. Aoyagi postanawia się dowiedzieć, kto stał za stworzeniem klonów i zapobiec tragedii.
 
Drama jest skonstruowana niczym nowela. Ma jeden główny wątek, którym jest dowiedzenie się prawdy o całej sprawie związanej z klonami, reszta jest sprowadzona do takiego minimum, że nie można tego nawet nazwać osobnymi wątkami. Ilość postaci również jest ograniczona, tak naprawdę na starcie poznajemy praktycznie wszystkich, z kolejnymi odcinkami liczba bohaterów może się tylko zmniejszać. I tak poza Hiro i Masamune, mamy jeszcze resztę klonów, którzy mieli szczęście uchować się jeszcze przy życiu: Marikę (Taki Yukari)- przyjaciółkę Aoyagiego z dzieciństwa, aktualnie zakochaną w nim po uszy, nieco zblazowanego hakera, Jotaro ( Yamazaki Kento); Kozu (Inaba Yuu), któremu kontuzja ramienia uniemożliwiła sportową karierę i wychowanka domu dziecka, Goutę ( Kikuta Daisuke). Oprócz tego ważnymi postaciami jest siostra Masamune, Kanako (Miki Honoka) oraz nauczycielka z jej szkoły, Higuchi ( Kikuchi Akiko), która pomaga reszcie rozwikłać sprawę związaną z klonami, oraz brat Mariki, Shyogo (Makita Tetsuya)- młody, niedoświadczony jeszcze policjant, tropiący mordercę.  Główny bohater niestety jest tym typowym prawym samarytaninem, który musi ratować świat, nie bacząc na to w jakie kłopoty się pakuje ( jego przecież tak jak zawsze będzie czekał happy end), podobnie jak jego przyjaciółka, która by nawet muchy nie zabiła.
 
Akcja jest naprawdę zgrabnie rozłożona na konkretne odcinki; ponieważ jest ona dość zwięzła, pozbawiona jest zbędnych zapychaczy dziur. W początkowych odcinkach owszem, można się poczuć nieco zdezorientowanym z powodu natłoku bohaterów i tajemnic, jednak stopniowo wszystko się układa w logiczną całość i prowadzi do kompletnego wyjaśnienia całego chaosu. Clone baby, jak każda inna drama, posiada swoje własne absurdalizmy i chociaż patrząc na gatunek, można na pewne sprawy przymknąć oko, ale to, że np. Hiro przez trzy odcinki chodzi jak gdyby niby nic z raną postrzałową, a kiedy już mdleje na szpitalnej podłodze, to Marika zamiast wezwać lekarza, tylko klęczy nad nim i płacze, sprawia, że można się tylko za głowę łapać. Miłośnicy romansu znajdą oczywiście i coś dla siebie, jednak w przypadku tej dramy jest to jedynie delikatnie zarysowanie, więc nie ma się co specjalnie ekscytować i oczekiwać chociażby nawet pocałunków.
W nowszych dramach coraz częściej można spotkać światowe przeboje, znane również dobrze i w naszym kraju. W przypadku Clone Baby, za podkład muzyczny służą piosenki brytyjskiego zespołu , Hurts. Konkretniej mówiąc, jako ending została użyta piosenka Better than love; w odcinkach zaś możemy również usłyszeć ich inne dwa hity: Wonderful Life i Stay.  Rockowe piosenki w tym przypadku naprawdę ładnie komponują się z całością i są niezwykle przyjemne dla ucha.
 
Obsada  to głównie świeże i mało znane nazwiska. W większości przypadków to aktorzy dopiero zaczynający swoją przygodę na ekranie, więc można im wybaczyć niektóre niedociągnięcia i brak pewnej naturalności przed kamerą. Jednak odtwórca głównej roli, Tomohiro Ichikawa jest po prostu  koszmarny, przez co strasznie psuje odbiór. Nie podobało mi się w nim kompletnie nic; ani jego gra aktorska ( lub patrząc z innej strony, jej brak), ani sposób wymawiania kwestii czy jego dziwny wytrzeszcz, dla którego moja tolerancja zmniejszała się z odcinka na odcinek. Tak naprawdę, patrząc na młodszą część obsady, porządnie przedstawiał się tylko Matsuzaka Tori, reszta jakoś ciągnęła, jedni średnio, drudzy gorzej. Całość w górę na szczęście ciągnie  nieliczne starsze przedstawicielstwo, jak chociażby Shiga Kotaro (Tokyo Dogs) czy Matsushige Yutaka ( Bloody Monday).
Chociaż w serii jest więcej fantazji twórców, aniżeli prawdziwej genetyki, pełno absurdów i średnia gra aktorska, to Clone Baby jest jednak dramą, którą mogę polecić. Zwłaszcza jeśli ktoś lubi serie grającego na emocjach, to z pewnością się nie zawiedzie, bowiem pełno jest tutaj takich scen, może i patetycznych, jakby na to patrzeć na trzeźwo, jednak swoją rolę spełniają odpowiednio- samo wdawanie w szczegóły byłoby wrednym spojlerowaniem, radzę więc zapoznać się osobiście.  I w końcu, to nie kolejna historia o zbuntowanej młodzieży, skomplikowanym życiu uczuciowym czy śmiertelnej chorobie, a krótka opowiastka, poruszająca drażliwą sprawę etyczną, jaką jest klonowanie ludzi.
Moja ocena: 7/10
ZWIASTUN:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz