Drugi  sezon najpopularniejszego, japońskiego romansu idzie w myśl „kocham go,  ale powiem mu, że wcale tak nie jest, tak będzie fajniej”. Bohaterowie  na okrągło się schodzą i rozchodzą, ten kocha tą, ta tamtego,  ona jeszcze kogoś innego, a patos leje się hektolitrami, że trzeba nie wiadra, a wanny, żeby to wszystko pomieścić.  Oto krótka historia mówiąca o tym, że od dobrej komedii do taniego melodramatu, jest tylko jeden krok.
Typ: serial
Ilość odcinków: 11
Czas trwania: 46 min
Gatunek:komedia romantyczna, szkoła
Rok:2007
Kraj:Japonia
Reżyseria:Yasuharu Ishii, Toshio Tsuboi, Jun Muto, Shinichi Mishiro, 
Scenariusz:Yoko Kamio
Obsada:Inoue Mao, Matsuda Shouta, Oguri Shun, Matsumoto Jun, 
AbeTsuyoshi, Katou Natsuki i inni.
  Od wyjazdu Doumyoujiego(Matsumoto Jun) mija rok. I na dodatek nie daje żadnego znaku życia swojej ukochanej, Makino (Inoue Mao),  która jest bardzo zmartwiona tym faktem. Los chciał jednak, że jej  ojciec wygrywa bilet dla jednej osoby do Nowego Yorku, co umożliwia  Tsukushi wyjazd do tego że miasta,aby odszukać Doumyoujiego. I spotyka  go już zaraz na samym początku, przy tak mało romantycznym miejscu,  jakim tylko może być budka z hot-dogami. Na dodatek,Tsukasa traktuje ją  bardzo chłodno, dając Makino stanowczo do zrozumienia, że już nic do  niej nie czuje. Dziewczyna zrozpaczona wraca z powrotem do Japonii.  Krótko po swoim powrocie otrzymuje złotą kopertę, gdzie ku jej  zdziwieniu znajduje się zaproszenie na urodziny Tsukasy, na które  oczywiście Makino się wybiera wraz z pozostałymi członkami F4. I wtedy  wychodzi na jaw plan matki (Kaga Mariko) Tsukasy; bowiem jako przyszły dziedzic, musi on poślubić spadkobierczynię korporacji Ookawahara,Shigeru (Katou Natsuki), aby ratować swoją firmę przed upadkiem. 
O  postaciach nie ma w sumie większego sensu się rozpisywać, ponieważ  praktycznie nic nie zmienia się od pierwszego sezonu.Makino dalej  pozostaje rozlazłą dziewczyną, która gdzieś pomiędzy odcinkami zgubiła  swój charakter; Doumyouji idiotą w gorącej wodzie kąpanym,  Hanazawa Rui (Oguri Shun) wybawicielem w białym samochodzie, a Akira (Abe Tsuyoshi) i Sojiro (Matsuda Shouta)  dalej stanowią tylko ładne tło. Jedynym nowym i jakże barwnym  dodatkiem, jest narzeczona Tsukasy-Shigeru, która stanowi idealny  przykład nadpobudliwej osoby, która nie potrafi usiedzieć pięć minut na  tyłku. 
 Tak  naprawdę, drugi sezon Hana Yori Dango ciężko jest nazwać komedią, a  same tego typu sytuacje można zliczyć na palcach jednej ręki. Za to  zostajemy zalani lejącym się zewsząd tanim melodramatem. Głównym sprawcą  jest tego kwadrat miłosny, który jest główną osią fabuły. Makino kocha  Tsukasę, Tsukasa ją, Rui kocha Makino, a Shigeru Tsukasę, przez co  kompletnie  nikt nie może być szczęśliwy, bohaterowie snują się po ulicy  lub smęcą w domu,a żadne z nich za cholerę nie może się zdecydować kogo  konkretnie kocha,schodzą się i rozchodzą, a kiedy już wszystko wydaje  się iść dobrą drogą,oczywiście musi się pojawić jakaś przeszkoda. Poziom  wszelkich nieszczęść wzniósł się tutaj ponad wszelkie szczyty. Mamy  więc i nieszczęśliwą,nieodwzajemnioną miłość, zakazane uczucia, stratę  dobytku, małe i większe konflikty, drobne kłamstewka i spore intrygi, w cały ten Misz masz zdążyła się nawet wepchać krótkotrwała amnezja i porwanie. 
 W przypadku drugiego sezonu, jako podkład w wyjątkowo kiczowatym openingu, ponownie służy piosenka Arashi, tym razem jednak jest to piosenka Love so sweet.  Ja w żadnym wypadku, nie jestem fanką tej formacji i uważam ich  piosenki za zbytnio przesłodzone, to konwencją idealnie wpasowuje się w  całość. Moim większym faworytem jest Flavorof Life, Utady Hikaru.  Z  początku strasznie brakowało mi piosenki z pierwszego sezonu, na którą  wkradło się właśnie „Flavor of life”, jednak po wielokrotnym  przesłuchaniu, trzeba przyznać, że jest również dobra, co jej  poprzedniczka.
Na  temat obsady tak naprawdę niewiele można mówić,bo poziom od poprzedniej  części niewiele się zmienił, a powtarzanie dwa razy tego samego,  mijałoby się z celem. Moim jedynym, większym spostrzeżeniem jest to, że  Matsuda Shouta jest ewidentnie bardzo słaby w scenach płaczu. Te wnioski  wysuwam jedynie po Hana Yori Dango, bo tylko tutaj go widziałam, więc  może to być mylne zdanie. W tym przypadku, biło to jednak taką  sztucznością, że zauważyła to nawet moja koleżanka, która z reguły nie  zwraca kompletnie uwagi na takie szczegóły. Przewijało się kilka dość  ciekawych postaci epizodycznych,w które wcielili się m.in. Ikuta Toma (  pierwszy odcinek) oraz Toda Erika ( dwa ostatnie odcinki).
 Wiadomo,  że drugi sezon rzadko dorównuje pierwszego,bo odsmażany kotlet szybko  traci smak, to patrząc trzeźwym spojrzeniem na obie serie Hana Yori  Dango, lepiej by było, gdyby kontynuacja nie powstała ( mnie by tam  zakończenie pierwszego sezonu wystarczająco usatysfakcjonowało, zawsze  toby było jakieś nowatorskie podejście do wszelakich romansów.)  Naprawdę, sama się sobie dziwię, że dałam radę obejrzeć to do końca, bo w  pewnym momencie animozje pomiędzy bohaterami stawały się po prostu nie  do  zniesienia, a realizmu w tej historii było tyle ile w Harrym Potterze i  na dodatek wszystko ze słodkim zakończeniem. Seria tylko dla wytrwałych  i prawdziwych fanatyków sztampowych romansów. 
Mojaocena: 6/10

uwielbiam ten film olecacie jeszcze jakieś?
OdpowiedzUsuń