Główni bohaterowie z początku mają wszystko, o czym marzy większość ludzi. Świetną pracę, szacunek wśród współpracowników, wielką miłość, wspaniałych przyjaciół i rodzinę. Teraz wystarczyło by tylko dodać „żyli długo i szczęśliwie”. Ale jak to w japońskich dramach bywa, nieszczęścia czyhają na każdym zakręcie i nie może być wyłącznie kolorowo. Taisetsu na koto wa subete kimi Ga oshiete kureta to idealny poradnik, jak w dziesięć odcinków doszczętnie spieprzyć sobie całe życie.
Typ: serial
Ilość odcinków: 10
Czas trwania: ok. 50 min
Gatunek: dramat, romans, szkoła
Rok: 2011
Kraj: Japonia
Reżyseria: Masaki Nishiura, Hiroki Hayama
Scenariusz: Naoko Adachi
Obsada: Haruma Miura, Erika Toda, Emi Takei, Yuki Uchida,
Morio Kazama, Masahiko Nishimura, Mariko Shinoda i inni.
Ilość odcinków: 10
Czas trwania: ok. 50 min
Gatunek: dramat, romans, szkoła
Rok: 2011
Kraj: Japonia
Reżyseria: Masaki Nishiura, Hiroki Hayama
Scenariusz: Naoko Adachi
Obsada: Haruma Miura, Erika Toda, Emi Takei, Yuki Uchida,
Morio Kazama, Masahiko Nishimura, Mariko Shinoda i inni.
Po raz pierwszy na moją ocenę , wpływają różnice kulturowe. Oglądając Taisetsu na koto wa subete kimi Ga oshiete kureta, nie tyle co mnie irytowała, ale wręcz przerażała ingerencja japońskich zakładów pracy w życie prywatne. O ile u nas idzie się w myśl, żeby oddzielać jedno od drugiego, a szef ma totalnie w poważaniu, co jego pracownik robi w czasie prywatnym, może nawet w środku dnia biegać nago po ulicy, dopóki nie odbija się to na jego obowiązkach, a prywatne, życiowe błędy to tylko i wyłącznie jego biznes. Dlatego tak mnie zirytowało, kiedy Natsumi zerwała zaręczyny z Shujim, potem się okazało, że jest w ciąży i cały ten fakt wyszedł na jaw wśród uczniów, Kashiwagi zostaje za to ukarany w najgorszy, możliwy sposób, tylko dlatego, że uczniowie dowiedzieli się, co pomiędzy tą dwójką zaszło. I jak aż mi się cały czas nasuwało jedno pytanie „co z tego?”. W końcu nauczyciel to też człowiek, ma prawo popełniać błędy, a uczniów już na pewno nie powinno interesować, co robi po godzinach, z kim sypia, a z kim ma dziecko, nawet jeśli to jest nauczycielka zza ściany. Zrozumiałabym to o wiele bardziej, gdyby zrobił to dziecko uczennicy, ale na miłość boską i Shuji i Natsumi są dorosłymi ludźmi, a to, że pracują w jednym miejscu, nie musi być wcale powodem do podnoszenia takiego rabanu wokół całej sprawy. Co śmieszne jest najbardziej w tym wszystkim, każdy swoje żale kieruje tylko do Shujiego, jakby on to dziecko Natsumi w brzuch z premedytacją włożył. Do tańga trzeba dwojga, nie tylko on w tej sprawie zawinił, ona również powinna zostać ukarana, w końcu jaki przykład uczniom daje, że zachodzi w ciążę bez ślubu. Zwłaszcza, że wcale nie było tak, że została zmuszona do bycia samotną matką, sama tak zadecydowała, a Kashiwagi poniósł tego konsekwencje. U mnie w szkole w tamtym roku nauczyciel zaręczył się z jedną uczennic, ona zaszła z nim w ciążę, porzucił ją i nie zastosowali w jego przypadku żadnej kary, o zwolnieniu nawet nie mówiąc. Dyrekcja udawała, że o niczym nie wie, nauczyciele też, rodzice mieli to najpewniej gdzieś, a uczniowie mieli lepsze rzeczy do roboty, niż urządzanie bojkotów pod pokojem nauczycielskim.
Do tej pory myślałam, że jedynie postaci z naszego rodzimego serialu „Pierwsza miłośc”, są tak deprymujące, teraz po obejrzeniu tej dramy wiem, że może być jeszcze gorzej. Bohaterowie wykazywali dziwne, masochistyczne skłonności do rujnowania życia sobie i wszystkim naokoło. Przez długi czas byłam przekonana, że Hikari ma najpewniej rozdwojenie jaźni, bowiem aż dziwne było, by w dosłownie jednej chwili z bezwzględnej zołzy, zmieniła się w biedną owieczkę. Kompletnie nie mogłam zrozumieć jej toku rozumowania. Od początku była gadka w stylu „kocham Kashiwagi-senseia”, jednak w jej przypadku wyglądało to tak, jakby było zupełnie przeciwnie. Bo wręcz z prawdziwą pasją niszczyła mu życie, narobiła kłopotów w pracy, namieszała w jego związku z Natsumi, a ja wtedy z całego serca jej życzyłam, żeby w końcu rzuciła się pod pociąg, albo przejechał ją tir. I nie zmieniłam swojego nastawienia nawet wtedy, kiedy przeszła swoją przemianę. To było chyba zaraz po tym, jak wyszło na co choruje, chyba tylko po to, żeby zrobić z niej biedne dzieciątko, nad którym potencjalnie mieli się litować widzowie. Sam Shuji był zbyt prawy i tak samarytański, że nawet nie widział, że pomagając Saeki, rani tylko swoją narzeczoną i jeszcze tylko bardziej zagłębia w dołek wykopany wcześniej przez swoją uczennicę, aż się miało ochotę trzepnąć nim mocno i krzyknąć „Co ty robisz człowieku, do cholery?”
Największym plusem tej dramy są niewątpliwie aktorzy. O ile sam Haruma Miura ( Koizora, Bloody Monday)jest gra dobrze, to jest w takim wieku, że lepiej wyglądałby w szkolnej ławce, niż za biurkiem nauczyciela, bowiem wygląda stosunkowo zbyt młodo, co do swoich uczniów. Erika Toda, znana mi do tej pory z ekranizacji Death Note, o wiele lepiej wpisała się w konwenanse swojej roli; niby jest tylko rok starsza od Miury, ale wygląda znacznie poważniej.Emi Takemi, która nie ma na swoim koncie jeszcze zbyt wielu produkcji, wypadła naprawdę dobrze. Uczniowie to w większość przypadków to dopiero początkujące osoby, stanowiące bardziej tylko tło dla całej historii. Większą rolę odgrywają chyba tylko Masaki Suda, w roli Naokiego- chłopaka podkochującego się w Natsumi, Kento Nakajima jako drugi pretendent do serca Hikari ( czy ja już coś mówiłam o wielokątach miłosnych), czy Ayame w Gouriki, jako żywe srebro, Nozomi Sonoda. Miłym zaskoczeniem było dla mnie pojawienie się Hirofumiego Arai, którego pozytywnie kojarzę z opisywanego przeze mnie Aoi Haru.
Jako podkład muzyczny możemy usłyszeć mnóstwo znanych piosenek, ponieważ są to głównie utwory Pink. Przewija się tutaj m.in. Fucking Perfect czy Stupid Girl. Ja osobiście jej wielką fanką nie jestem, jednak jej typowo popowe piosenki w tym przypadku zgrabnie wpasowują się w tło historii i są przyjemne dla ucha. Pod koniec każdego odcinka zaś zostajemy uraczeni piosenką Exit, zespołu Porno Grafiiti, która służy jako ending.
Moja ocena 7/10
ZWIASTUN:
ZWIASTUN:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz