Co zrobić, kiedy zakochuje się w tobie najprzystojniejszy chłopak w szkole? Kiedy ciągle się na ciebie gapi, uśmiecha czy zaczepia na korytarzu, jednym słowem- naprzykrza w każdy, możliwy sposób, a tobie za każdym takim razem nogi robią się niczym galareta? Uciekać dalej, czy może próbować odwzajemnić uczucie? Czyżby znowu historia o rozemocjonowanej małolacie, która sama nie wie czego chce? Nie, tym razem to chłopak.
Typ: Film
Czas trwania: 75 minut
Gatunek: romans, dramat, szkoła, shonen-ai
Kraj: Japonia
Rok: 2007
Reżyseria: Kazuhiro Yokoyama
Obsada: Keisuke Kato, Tomo Yanagishita, Yukihiro Takiguchi,
Hiroki Aiba, Tetsuya Makita i inni.
Czas trwania: 75 minut
Gatunek: romans, dramat, szkoła, shonen-ai
Kraj: Japonia
Rok: 2007
Reżyseria: Kazuhiro Yokoyama
Obsada: Keisuke Kato, Tomo Yanagishita, Yukihiro Takiguchi,
Hiroki Aiba, Tetsuya Makita i inni.
Przyznam szczerze, że jeszcze rok temu uciekłabym z krzykiem na widok tematyki tego filmu i z pewnością nie podjęłabym się obejrzenia. Ogólnie zawsze byłam osobą tolerancyjną w stosunku do homoseksualizmu, jednak na zasadzie „róbcie to co chcecie, byle nie na moich oczach”. Do czasu, kiedy miałam okazję obejrzeć fenomenalny, amerykański serial Queer as Folk, właśnie o gejach i lesbijkach, który zafascynował mnie kinem LGTB i widziałam tego już naprawdę sporo. Jednak Takumi-kun jest pierwszą, azjatycką odpowiedzią na ten temat, jaką miałam okazję oglądać i szkoda, że tak mało udaną.
Takumi Hayama (Tomo Yanagishita) nie dość, że jest dość nieśmiałą osobą, to życie utrudnia mu jeszcze jedna sprawa. Bowiem poprzez pewne, przykre wydarzenie w dzieciństwie ma fobię do ludzi; nie potrafi nawet usiąść z kimś przy stoliku, nie mówiąc już o jakimkolwiek dotykaniu. Kiedy któregoś dnia, w końcu udaje mu się upolować miejsce, gdzie może zjeść w samotności, pojawia się Nozaki (Tetsuya Makita), chcący go zaprosić na randkę (?). Takumi jednak niezbyt ładnie go spławia- przez co naraża się innemu uczniowi, Izumiemu (Yasuka Saito), który rozwścieczony „pogardą” Hayamy do starszych uczniów, postanawia go ukarać, rzucając w nieco talerzem z curry. Nie trafia jednak w swój cel, bowiem ku zaskoczeniu wszystkich, Takumiego zasłania inny uczeń i to nie byle kto, bo sam Giichi „Gee” Saki (Keisuke Kato), najpopularniejszy chłopak w szkole i obiekt wielu westchnień ( warto w tej chwili wspomnieć, że to jest MĘSKIE liceum). Ale to nie koniec niespodzianek. Wraz z rozpoczęciem nowego semestru, zmienia się ulokowanie uczniów w dormitoriach i traf chciał, że Takumi i Gee trafią do jednego pokoju. Niby wszystko wydaje się w porządku, tyle że Saki dość szybko zaczyna wyrażać dziwne zainteresowanie Hayamą i na pewno daleko temu, do zwykłych, koleżeńskich stosunków.
Takumi Hayama (Tomo Yanagishita) nie dość, że jest dość nieśmiałą osobą, to życie utrudnia mu jeszcze jedna sprawa. Bowiem poprzez pewne, przykre wydarzenie w dzieciństwie ma fobię do ludzi; nie potrafi nawet usiąść z kimś przy stoliku, nie mówiąc już o jakimkolwiek dotykaniu. Kiedy któregoś dnia, w końcu udaje mu się upolować miejsce, gdzie może zjeść w samotności, pojawia się Nozaki (Tetsuya Makita), chcący go zaprosić na randkę (?). Takumi jednak niezbyt ładnie go spławia- przez co naraża się innemu uczniowi, Izumiemu (Yasuka Saito), który rozwścieczony „pogardą” Hayamy do starszych uczniów, postanawia go ukarać, rzucając w nieco talerzem z curry. Nie trafia jednak w swój cel, bowiem ku zaskoczeniu wszystkich, Takumiego zasłania inny uczeń i to nie byle kto, bo sam Giichi „Gee” Saki (Keisuke Kato), najpopularniejszy chłopak w szkole i obiekt wielu westchnień ( warto w tej chwili wspomnieć, że to jest MĘSKIE liceum). Ale to nie koniec niespodzianek. Wraz z rozpoczęciem nowego semestru, zmienia się ulokowanie uczniów w dormitoriach i traf chciał, że Takumi i Gee trafią do jednego pokoju. Niby wszystko wydaje się w porządku, tyle że Saki dość szybko zaczyna wyrażać dziwne zainteresowanie Hayamą i na pewno daleko temu, do zwykłych, koleżeńskich stosunków.
Jeśli chodzi o profile głównych bohaterów, występuje klasyczny podział na uke (Takumi) i seme (Gee). Hayama jest wyjątkowo zamknięty w sobie i spokojny, oczywiście dopiero powoli zdaje sobie sprawę, że jest kochający inaczej, jest taki bym powiedziała, aż babski, ot co! Przez większość filmu zachowywał się jak nieśmiała pannica na pensji, która pół roku przeżywa jak chłopak na nią spojrzy, mdleje jak dotknie, a jak pocałuje to umiera. Z kolei, Giichi to typowy dominant, zawsze robiący pierwszy krok i koniecznie bardziej doświadczony w temacie, od początku wiedzący, czego chce.
Pomijając jednak już konstrukcję postaci, same relacje między nimi postępują stanowczo za szybko, bez żadnej podstawy, przez co wygląda jakby ta miłość wzięła się kompletnie z niczego; nie było jej, a nagle jest (Czary? Napój miłosny?). Samo zachowanie Takumiego, kiedy dostaje pierwszą deklarację wielkiej miłości od Gee, była co najmniej dziwna. Oprócz głupiego „Eeee?” nie było nic więcej, jakby wyznania miłosne od osobnika tej samej płci były na porządku dziennym i kompletnie się nie przejął tym, że na miłość boską, buja się w nim facet, a na dodatek jego współlokator! Przyjął to z takim spokojem, jakby usłyszał „dzisiaj na śniadanie parówki!”, a nie „kocham cię”.
Sama fobia głównego bohatera była najgorzej poprowadzonym wątkiem w tym filmie. Już pierwsze przebłyski ze wspomnień pozwoliły mi się domyślić o co chodziło, wytypowałam nawet dobrze sprawcę. Nie powiem, samo w sobie to mogłoby być nawet ciekawe, gdyby nie to, że jakby nie patrzeć Takumi męczył się z tym kilka dobrych lat i widać, że naprawdę utrudniało mu życie, a tu nagle, cały lęk przed ludźmi zanika w dosłownie jeden dzień! ( To jednak pewnie czary były). Nie trzeba być psychologiem, by wiedzieć, że takich ran na psychice nie da się uleczyć tak łatwo, tutaj to jednak wyparowało, jak kałuża.
Co mi najbardziej brakowało? CHEMII pomiędzy głównymi bohaterami. Brakowało tych iskier, spojrzeń, no po prostu wszystkiego. Za to odniosłam wrażenie, że aktorzy wcielający się w główne postaci wyglądali, jakby chcieli być wszędzie, byle nie na planie, przez co w ogóle nie przyłożyli się do swojej gry. I w efekcie otrzymujemy kilka kłód z wyrzeźbionymi, ładnymi twarzyczkami, jak ich postawić, tak stoją. Jeszcze przed seansem każdy z nich był dla mnie anonimową twarzą i nazwiskiem, teraz tylko zapamiętam ich po to, żeby unikać produkcji z nimi w przyszłości.
Sama fobia głównego bohatera była najgorzej poprowadzonym wątkiem w tym filmie. Już pierwsze przebłyski ze wspomnień pozwoliły mi się domyślić o co chodziło, wytypowałam nawet dobrze sprawcę. Nie powiem, samo w sobie to mogłoby być nawet ciekawe, gdyby nie to, że jakby nie patrzeć Takumi męczył się z tym kilka dobrych lat i widać, że naprawdę utrudniało mu życie, a tu nagle, cały lęk przed ludźmi zanika w dosłownie jeden dzień! ( To jednak pewnie czary były). Nie trzeba być psychologiem, by wiedzieć, że takich ran na psychice nie da się uleczyć tak łatwo, tutaj to jednak wyparowało, jak kałuża.
Co mi najbardziej brakowało? CHEMII pomiędzy głównymi bohaterami. Brakowało tych iskier, spojrzeń, no po prostu wszystkiego. Za to odniosłam wrażenie, że aktorzy wcielający się w główne postaci wyglądali, jakby chcieli być wszędzie, byle nie na planie, przez co w ogóle nie przyłożyli się do swojej gry. I w efekcie otrzymujemy kilka kłód z wyrzeźbionymi, ładnymi twarzyczkami, jak ich postawić, tak stoją. Jeszcze przed seansem każdy z nich był dla mnie anonimową twarzą i nazwiskiem, teraz tylko zapamiętam ich po to, żeby unikać produkcji z nimi w przyszłości.
Przyznam, że czuję się zawiedziona. Sam materiał wydaje się być dobry, powinien był tylko trafić w ręce, które wycisną z niego najlepsze soki- mangi nie czytałam, więc nie mam pojęcia, jak tam stoi fabuła. Nawet tego yaoi nie można nazwać, bardziej bardzo delikatnym shounen-ai, bo kontakty cielesne sprowadzały się jedynie do przelotnego pocałunku. Polecam tylko prawdziwym fanom gatunku ( w końcu, to ponoć jeden z azjatyckich filmów LGTB, który powinno się zobaczyć), reszta może sobie darować, chyba że chce się zniesmaczyć tym lejącym się zewsząd patosem. Mimo to kolejne części obejrzę- potem najwyżej będę mogła wylewać swoje żale w recenzji.
Moja ocena: 2/10
ZWIASTUN:
Tutaj się z tobą całkowicie zgodzę. Takumi Kun, który w zamierzeniu miał być pierwszym takim, głośnym filmem, opowiadającym o miłości gejowskiej, w praktyce stał się niczym innym niż katastrofą. Trafnie zauważyłaś, że bohaterowie byli tacy "za mało" bohaterowscy - podczas oglądania, miałam wrażenie, jakbym patrzyła na ścierkę i kij - jedna była za bardzo mokra, tak że aż odpychała, a druga za bardzo sztywna, by móc zrozumieć przesłanie tego filmu.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest ogólnie to, że cała scena miłosna została dokręcona później, przez co jest strasznie niekompatybilna z resztą filmu. On mu wyznaje miłość, a dosłownie 10 sekund później już kochają się namiętnie w różowo - oczojebnej scenerii nie bacząc na to, że Takumi ma tak naprawdę fobię.
Polecam dalsze części, bo są zdecydowanie lepsze. Co prawda, w Takumi Kun od 2 do 5, reżyser postawił raczej na słodziutkie pocałunki i chwile spędzone razem, to zrobiono to lepiej, a przede wszystkim zmieniono aktorów.
Cieszę się, że ktoś podziela moją opinię na temat tego filmu.
OdpowiedzUsuńNie mogłam znieść tej gry aktorskiej, a raczej jej braku. Scena "erotyczna" była kompletną porażką, którą bezczelnie wyśmiałam. Wątek molestowania - jak stwierdziłaś - mógłby być ciekawy, gdyby... no właśnie.
Zdecydowanie wolę pozostałe części.
Pozdrawiam.