czwartek, 19 stycznia 2012

Paradise Kiss

Dla jednych moda to tylko kilka kolorowych szmatek zawieszonych na wychudzonych modelkach, dla innych- sens życia. I to właśnie oni otwierają bramy do raju,gdzie przy pomocy pięknych i wyjątkowych strojów oraz makijażu, umożliwiają ludziom odrodzenie się na nowo.


Typ: Film
Czas trwania: 116 minut
Gatunek: dramat, romans
Rok: 2011
Kraj: Japonia
Reżyseria: Takehiko Shinjo
Scenariusz: Kenji Bando
Obsada: Keiko Kitagawa, Osamu Mukai, Yusuke Yamamoto,
Shunji Igarashi, Kento Kaku, Aya Omasa i inni.

  
Yukari Hayasaka ( Keiko Kitagawa), jest zwykłą nastolatką, wręcz nudną nastolatką, która nie ma żadnego określonego celu wżyciu- można powiedzieć, że obraca się ono głównie tylko wokół nauki w prestiżowym liceum i próby sprostania wygórowanym wymaganiom matki. Na dodatek jest bez wzajemności zakochana w swoim koledze z klasy- Hiroyukim ( Yusuke Yamamoto). Jednak wszystko się zmienia, gdy któregoś dnia na ulicy zaczepia ją Arashi (Kento Kaku), a że chłopak wygląda jakby dopiero co urwał się z poprawczaka, spanikowana ucieka, by w końcu paść zemdlona wprost w ramiona Isabelli (Shunji Igarashi). Oczywiście nie mieli co do niej żadnych złych zamiarów- okazuje się, że jeszcze wraz z Miwako ( Aya Omasa) są uczniami Yazagaku Art Academy i muszą przygotować na koniec szkoły pokaz, a Yukari miałaby wystąpić w charakterze modelki. Z początku jednak Hayasaka wymawia się nawałem nauki, zmienia jednak zdanie, gdy spotyka ich lidera- Geogre’a (Osamu Mukai) i zostaje modelką grupy „Paradise Kiss”. Szybko okazuje się też, George ma na nią większy wpływ, aniżeli by sama Yukari tego chciała…
Adaptacje filmowe dłuższych anime, mają to do siebie, że nie pozwalają się należycie rozwinąć postaciom na ekranie. Tutaj jedynie prawidłowo skrzydła rozwinęła Yukari,George stał się nagle niemalże miłym i sympatycznym chłopczykiem, zaginęła gdzieś ta jego charyzma. Miwako, Arashi i Isabella zostali stłamszeni niemalże do granic możliwości, grali bardziej rolę efektownego tła dla głównej pary, że potem nagle pod koniec filmu może dziwić, dlaczego Yukari czuła się z nimi tak bardzo związana, jak praktycznie w ogóle nie przebywali w swoim towarzystwie. To, czego mi najbardziej zabrakło w relacjach postaci, to również tego uczucia rodzącego się między Yukari i Georgie’m, który w przypadku filmu wyglądało dla mnie, jakby to wszystko wzięło się znikąd. W tym wszystkim, mieli po prostu dla siebie za mało czasu. 
  
Prawdę mówiąc, fanką tej serii nigdy nie byłam- zawsze o wiele bardziej wolałam inne dzieło, które również wyszło spod ołówka Ai Yazawy- Nanę. Podczas oglądania męczyło mnie wszystko- od fabuły, postaci po wykonanie, przez co nawet nie zdzierżyłam tego do końca ( z zakończeniem zapoznałam się dobrowolnie poprzez wszędobylskie spoilery).  Gdy po raz pierwszy zobaczyłam przez przypadek zwiastun ( a to było z kawał czasu temu), film chciałam obejrzeć tylko i wyłącznie dla Keiko Kitagawy, która w tamtym okresie była jedną z nielicznych japońskich aktorów, których byłam w stanie nie tyle co rozpoznać, ale i wiedzieć, jak się nazywają. Generalnie, obsada to jedna z największych zalet filmu. Keiko ( Dear Friends),która jest jedną z moich ulubionych aktorek towarzyszy również darzony przeze mnie sympatią- Osamu Mukai ( Beck). Bardzo podobał mi się również Shunji Igarashi w roli Isabelli- w końcu nie każdy mężczyzna ma w sobie tyle dystansu do siebie, by zgodzić się zagrać rolę transwestyty. Przetrawiłam nawet Yusuke ( Ouran High School Host Club), który o dziwo, kontrolował mimikę swojej twarzy,przez co wypadł mniej przerażająco, niż zwykle. Najbardziej negatywnie jestem nastawiona do Ayi Osamy, która kompletnie mnie do siebie nie przekonała- w roli Miwako była bardziej kiczowata, aniżeli urocza.
  
Jak na film o modzie przystało, na pierwszy plan wysunięte były stroje i wszystko z tym związane.Może nie był to wszechogarniający przepych na miarę amerykańskich filmów, ale naprawdę przyjemnie się na to patrzy, zwłaszcza na tle innych pozycji, gdzie bohaterowie mogą przechodzić w jednej bluzie wszystkie odcinki, niezależnie od pogody. Sama konkursowa suknia nigdy nie robiła na mnie specjalnego wrażenia, w przypadku filmu było tak samo i Keiko praktycznie się w niej topiła, jednak widać, że włożono w nią mnóstwo pracy, by chociaż to jak najmniej odbiegało od oryginału.
Soundtrack jest naprawdę dobry. Piosenki w wykonaniu YUI( która jest jedną z nielicznych japońskich wokalistek, które lubię)- zarówno „Hello” z początku filmu jak i lecące podczas końcowych napisów „You”, są bardzo przyjemne dla ucha i nadają się do osobnego słuchania. W pamięć wbiło mi się jeszcze kilka innych piosenek, chociażby takich jak „I know you’re not alone”,  a zwłaszcza „Everything's gonna be alright”wykonywane przez Sweetbox.
  
Wszystkim osobom zapoznanym z pierwowzorem historii, może przeszkadzać to, że twórcy trochę  pobiegli z własnymi wyobrażeniami do przodu,przez co film tak naprawdę ma mało wspólnego z tym, co znają z mangi czy anime.Spotkałam się nawet z oburzeniem, że Miwako nie ma różowych włosów, a George niebieskich, tudzież dlaczego Arashi nie jest blondynem? Mnie się pozostaje tylko cieszyć w duchu, że Japończycy nie wywinęli takiego kawału i nie wciskali aktorom na głowy kiczowatych peruk- z innych dram wiem, że takie coś nigdy nie kończy się dobrze. Jak już mówiłam, fanką tej historii nigdy nie byłam i nie zamierzam być, film jednak mi się podobał. Samo wykonanie naprawdę cieszy oczy,dobra obsada, przyjemny soundtrack- czegoż chcieć więcej? I chociaż zakończenie bardziej mnie rozśmieszyło, aniżeli wzruszyło, może dlatego, że było to mniej więcej tak ckliwe, jak harlequin?  Chociaż niektórych może to zadowolić, skoro sporo osób marzyło o słodkim happy endzie dla tej historii i w tym przypadku twórcy poszli na rękę fanom. Nie mniej,zaraz po Beck, jest to druga udana ekranizacja, jaką miałam okazję oglądać i ze swojej strony mogę szczerze Paradise Kiss polecić.
Moja ocena: 7/10
ZWIASTUN:

1 komentarz:

  1. Ja bardzo lubię tę historię. Przeczytałam mangi, widziałam anime i nie tak dawno sięgnęłam po ekranizację i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Kiedyś denerwowało mnie, jeśli ekranizacja odbiegała od pierwowzoru, ale obecnie, jeśli zmiany są sensownie wprowadzone całkiem lubię taki powiew świeżości ;)

    Zgadzam się zupełnie, że brak kolorowych peruk był jak najbardziej na miejscu! Raz na jakiś czas miło jest zobaczyć happy end w japońskim wydaniu, bo wszyscy dobrze wiemy, że to nie jest takie oczywiste :)

    Tak więc ogólnie zgadzam się z Tobą w 100% Fajna historia, warta obejrzenia w jakiś pochmurny, nudny wieczór :)

    OdpowiedzUsuń