Kim jest przyjaciel? Kimś potrzebnym czy tylko zawadą? Kimś kto pomaga i powstrzymuje przed robieniem głupot, kimś kto zawsze poradzi, kimś bardzo cennym czy tylko kimś, kogo się wykorzystuje dla wygody? Czy aby przyjaciel na pewno jest potrzebny?- właśnie na te pytania próbują odpowiedzieć sobie bohaterki dramy „Dear Friends”.
Typ: Film pełnometrażowy
Czas trwania: 114 min.
Gatunek: Dramat
Kraj: Japonia
Rok: 2007
Reżyseria: Kazuyuki Morosawa
Gatunek: Dramat
Kraj: Japonia
Rok: 2007
Reżyseria: Kazuyuki Morosawa
Scenariusz: Kazuyuki Morosawa, Uiko Miura
Obsada: Kitagawa Keiko, Motokariya Yuika, Kikawada Masaya
Obsada: Kitagawa Keiko, Motokariya Yuika, Kikawada Masaya
Dear Friends był pierwszym japońskim filmem pełnometrażowym z jaim miałam styczność jakieś 2-3 lata temu i mam do niego pewien sentyment, dlatego obejrzałam go ponownie, by móc mu poświęcić swoją pierwszą recenzję. Sama drama zainteresowała mnie ze względu na grającą tam Kitagawę Keiko, którą miałam okazję wcześniej widzieć w Sailor Moon Live Action i gdzieś na forach o tym serialu pisali o Dear Friends, wyrażając się o tym w samych superlatywach, namawiając koniecznie do obejrzenia, nie mogłam więc tego nie zrobić.
Głównym ośrodkiem jest tutaj Rina (Kitagawa Keiko)- młoda imprezowiczka, którą bardziej niż szkołę i rodzinę, interesują nieustające imprezy, alkohol albo seks gdzieś po kątach, a takie słowa jak „przepraszam „ czy „dziękuje” za nic w życiu nie przeszłyby jej przez gardło. Film ma również drugą stronę, którą jest koleżanka Riny ze szkoły i zarazem jej całkowite przeciwieństwo- Maki (Motokariya Yuika)-dziewczyna nieśmiała, ale wiecznie z uśmiechem na ustach, zawsze skora do pomocy. Jak więc to możliwe, że doszło do spotkania dziewczyn z dwóch tak różnych światów? A no, któregoś dnia, sielankowe życie Riny przerywa przypadkowe omdlenie podczas jednej z imprez, co w efekcie skończyło się tym, że dziewczyna trafia do szpitala i nawet jeśli wisielczy humor jej nie opuszcza, nic nie jest tak dobrze, jak wygląda. I wtedy na horyzoncie zjawia się Maki, która ku kompletnemu zaskoczeniu Riny, któreś dnia jak gdyby niby nic, odwiedza ją w szpitalu i nawet świadomość, że pacjentka nie jest zbytnio z tego zadowolona (łagodnie mówiąc), wcale jej nie zraża i ma czelność dalej to robić, a na każde pytanie „dlaczego?”, odpowiada po prostu „przecież jesteśmy przyjaciółkami!”.
Wyspecjalizowane i nietuzinkowe charaktery postaci, to nie jest to, czego można szukać w tym filmie. Postawy bohaterek aż biją schematycznością, bo czy nie brakuje dziewczyn w innych dramach, takich jak opryskliwa Rina czy Maki, gotowa nawet wynieść słonia z płonącego domu, byle tylko móc komuś udzielić pomocy? Mimo tej widocznej otwarcie szablonowości, wywołują jakieś emocje u widza i nawet to nie przeszkadza, chociaż z góry wiadomo, jaki będzie efekt końcowy.
Istotną zaletą tego filmu z pewnością jest idealne niemalże idealne odzwierciedlenie życia dużej ilości nastolatków, nie tylko w Japonii, ale w większości rejonów świata. Rozumie się przez to seks na prawo i lewo, imprezy, alkohol czy inne używki, co praktycznie nie istnieje w większości dram ( kontakty cielesne zwykle ocierają się tylko o pocałunki czy przytulanki, tematyka seksu zwykle jest kompletnie pomijana) i nawet jeśli nie jest to pokazane w jakiś specjalnie obcesowy sposób, my wiemy, że to jest i zapycha nam w pewien sposób jakąś dziurę, która wytwarza się po obejrzeniu innych tytułów.
Aktorsko film stoi dobrze. Zarówno Keiko jak i Yuika wypadły całkiem dobrze i wiarygodnie, co jest na tyle ważne, że ta drama dla ich obu była praktycznie początkiem przygody filmowej. Co mnie najbardziej w obsadzie zaskoczyło, to Masaya Kikawada, którego wcześniej- podobnie jak Keiko- kojarzyłam go tylko z Sailor Moon Live Action i to na dodatek z roli nieco przygłupiego Motokiego, z początku przecierałam oczy z niedowierzania, gdy zobaczyłam go tutaj, w Dear Friends i to tak odmiennego, ale to chyba znaczy, że chłopak ma trochę talentu i nie szufladkuje się w jednej roli.
Muzyka jak najbardziej przypadła mi do gustu. Najbardziej chyba podobało mi się, że dali tutaj pokaz porządnej i zarazem znośnej muzyki dyskotekowej, zaś oszczędzili mi słuchania kociej muzyki, jaką w większości jest niestety od jakiegoś czasu, japoński pop. Owszem, to nie jest tak, że nie lubię takiej muzyki- słucham jej dość często, ale zwykle są to piosenki z anime, porządne piosenki, a nie pisk myszy o takich decybelach, że uszy wysiadają. Dzięki Bogu, Dear Friends pod tym względem mnie nie zawiodło i nawet końcowa, popowa (!) piosenka wpadła mi w ucho na tyle, że słuchałam ją kilkanaście razy.
Podsumowując, wiele jest dram traktujących o ciężkiej chorobie, godzeniu się ze śmiercią, czy interakcji chorych z otoczeniem. Dobrych dram o tej tematyce można ze świecą szukać, często reżyserzy stawiają na płytkie emocje, mające potencjalnie wywołać u widza płacz. Dear Friends nie jest idealne. Trochę się dłuży, trochę nudzi, czasem nawet irytuje, a co u wrażliwszych ( jak ja na przykład), też powoduje odkręcenie się kraniku. Mimo to, to nie jest film, który się ogląda, a potem myśli, co się ma na obiad. W przeciwieństwie do króciutkiej mangi, na podstawie której został stworzony, jest to lepsza, rozszerzona historia, której tak szybko się nie zapomina, a wręcz przeciwnie, skłania do chwilowej refleksji i próby odpowiedzenia sobie na pytania, zawartych na początku recenzji, a także zastanowienia się nad postawą bohaterki.
Ten film trzeba zobaczyć, nawet jeśli nie jest się specjalnym zwolennikiem takich filmów, chociażby po to, żeby się przekonać, że wbrew panującym stereotypom, azjatyckie kino to nie tylko przemoc i pornografia, ale coś z głębszym sensem.
Wrażliwym, radziłabym się zaopatrzyć w stos chusteczek.
Głównym ośrodkiem jest tutaj Rina (Kitagawa Keiko)- młoda imprezowiczka, którą bardziej niż szkołę i rodzinę, interesują nieustające imprezy, alkohol albo seks gdzieś po kątach, a takie słowa jak „przepraszam „ czy „dziękuje” za nic w życiu nie przeszłyby jej przez gardło. Film ma również drugą stronę, którą jest koleżanka Riny ze szkoły i zarazem jej całkowite przeciwieństwo- Maki (Motokariya Yuika)-dziewczyna nieśmiała, ale wiecznie z uśmiechem na ustach, zawsze skora do pomocy. Jak więc to możliwe, że doszło do spotkania dziewczyn z dwóch tak różnych światów? A no, któregoś dnia, sielankowe życie Riny przerywa przypadkowe omdlenie podczas jednej z imprez, co w efekcie skończyło się tym, że dziewczyna trafia do szpitala i nawet jeśli wisielczy humor jej nie opuszcza, nic nie jest tak dobrze, jak wygląda. I wtedy na horyzoncie zjawia się Maki, która ku kompletnemu zaskoczeniu Riny, któreś dnia jak gdyby niby nic, odwiedza ją w szpitalu i nawet świadomość, że pacjentka nie jest zbytnio z tego zadowolona (łagodnie mówiąc), wcale jej nie zraża i ma czelność dalej to robić, a na każde pytanie „dlaczego?”, odpowiada po prostu „przecież jesteśmy przyjaciółkami!”.
Wyspecjalizowane i nietuzinkowe charaktery postaci, to nie jest to, czego można szukać w tym filmie. Postawy bohaterek aż biją schematycznością, bo czy nie brakuje dziewczyn w innych dramach, takich jak opryskliwa Rina czy Maki, gotowa nawet wynieść słonia z płonącego domu, byle tylko móc komuś udzielić pomocy? Mimo tej widocznej otwarcie szablonowości, wywołują jakieś emocje u widza i nawet to nie przeszkadza, chociaż z góry wiadomo, jaki będzie efekt końcowy.
Istotną zaletą tego filmu z pewnością jest idealne niemalże idealne odzwierciedlenie życia dużej ilości nastolatków, nie tylko w Japonii, ale w większości rejonów świata. Rozumie się przez to seks na prawo i lewo, imprezy, alkohol czy inne używki, co praktycznie nie istnieje w większości dram ( kontakty cielesne zwykle ocierają się tylko o pocałunki czy przytulanki, tematyka seksu zwykle jest kompletnie pomijana) i nawet jeśli nie jest to pokazane w jakiś specjalnie obcesowy sposób, my wiemy, że to jest i zapycha nam w pewien sposób jakąś dziurę, która wytwarza się po obejrzeniu innych tytułów.
Aktorsko film stoi dobrze. Zarówno Keiko jak i Yuika wypadły całkiem dobrze i wiarygodnie, co jest na tyle ważne, że ta drama dla ich obu była praktycznie początkiem przygody filmowej. Co mnie najbardziej w obsadzie zaskoczyło, to Masaya Kikawada, którego wcześniej- podobnie jak Keiko- kojarzyłam go tylko z Sailor Moon Live Action i to na dodatek z roli nieco przygłupiego Motokiego, z początku przecierałam oczy z niedowierzania, gdy zobaczyłam go tutaj, w Dear Friends i to tak odmiennego, ale to chyba znaczy, że chłopak ma trochę talentu i nie szufladkuje się w jednej roli.
Muzyka jak najbardziej przypadła mi do gustu. Najbardziej chyba podobało mi się, że dali tutaj pokaz porządnej i zarazem znośnej muzyki dyskotekowej, zaś oszczędzili mi słuchania kociej muzyki, jaką w większości jest niestety od jakiegoś czasu, japoński pop. Owszem, to nie jest tak, że nie lubię takiej muzyki- słucham jej dość często, ale zwykle są to piosenki z anime, porządne piosenki, a nie pisk myszy o takich decybelach, że uszy wysiadają. Dzięki Bogu, Dear Friends pod tym względem mnie nie zawiodło i nawet końcowa, popowa (!) piosenka wpadła mi w ucho na tyle, że słuchałam ją kilkanaście razy.
Podsumowując, wiele jest dram traktujących o ciężkiej chorobie, godzeniu się ze śmiercią, czy interakcji chorych z otoczeniem. Dobrych dram o tej tematyce można ze świecą szukać, często reżyserzy stawiają na płytkie emocje, mające potencjalnie wywołać u widza płacz. Dear Friends nie jest idealne. Trochę się dłuży, trochę nudzi, czasem nawet irytuje, a co u wrażliwszych ( jak ja na przykład), też powoduje odkręcenie się kraniku. Mimo to, to nie jest film, który się ogląda, a potem myśli, co się ma na obiad. W przeciwieństwie do króciutkiej mangi, na podstawie której został stworzony, jest to lepsza, rozszerzona historia, której tak szybko się nie zapomina, a wręcz przeciwnie, skłania do chwilowej refleksji i próby odpowiedzenia sobie na pytania, zawartych na początku recenzji, a także zastanowienia się nad postawą bohaterki.
Ten film trzeba zobaczyć, nawet jeśli nie jest się specjalnym zwolennikiem takich filmów, chociażby po to, żeby się przekonać, że wbrew panującym stereotypom, azjatyckie kino to nie tylko przemoc i pornografia, ale coś z głębszym sensem.
Wrażliwym, radziłabym się zaopatrzyć w stos chusteczek.
Moja ocena: 7/10
ZWIASTUN:
Dear Friends był pierwszym japońskim filmem pełnometrażowym z jaim miałam styczność jakieś 2-3 lata temu i mam do niego pewien sentyment, dlatego obejrzałam go ponownie, by móc mu poświęcić swoją pierwszą recenzję. Sama drama zainteresowała mnie ze względu na grającą tam Kitagawę Keiko, którą miałam okazję wcześniej widzieć w Sailor Moon Live Action i gdzieś na forach o tym serialu pisali o Dear Friends, wyrażając się o tym w samych superlatywach, namawiając koniecznie do obejrzenia, nie mogłam więc tego nie zrobić.
OdpowiedzUsuńNi dziwnego, bo to chyba jeden z najbardziej znanych filmów.
UsuńYuuki, mówisz? Widziałam to chyba bodajże na Baka Fansub, muszę sobie to obejrzeć;)
Ja oglądałam z angielskimi napisami i trafiłam przypadkowo, dzięki Kame, którego uwielbiam.
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka.
[nawiedzony-arbuz]
Uh, mi oglądanie z angielskimi napisami zbytnio nie wychodzi, więc raczej się nie porywam na takie tytuły^^
UsuńOkej, już zaglądam do ciebie;)
Film zapowiada się interesująco, niestety nie słyszałam nigdy o nim dlatego to tej pory go nie obejrzałam. Jednak, gdy znajdę chwilkę na pewno poświęcę mu odrobinę uwagi. Najbardziej z tej recenzji zaciekawiła mnie tematyka. W Japońskich dramach rzadko spotyka się taką tematykę. Ogólnie nie poruszają oni tematów tabu. Dlatego uważam, że ten film może być naprawdę ciekawy. :)
OdpowiedzUsuńO tak, z tym się zgodzę. Owszem, znam kilka takich tytułów, ale jest ich naprawdę mało, pod tym względem, to chyba najbardziej śmiałe są anime i mangi, w dramach raczej pomijają takie tematy.
UsuńPozdrawiam
Zachęciłaś mnie do obejrzenia (: Film wydaje się być ciekawy.
OdpowiedzUsuńPS nowe notki na http://mai-to-yume.blog.onet.pl/
Polecam, bo naprawdę warto.
UsuńWow, naprawdę dobra recenzja! Aż zaczęłam mieć kompleksy ;__;
OdpowiedzUsuńFilmu nigdy nie widziałam, ale lubię filmy o przyjaźni, więc pewnie niebawem po niego sięgnę ^^ Lubię Kitagawę, po Buzzer Beat naprawdę przypadła mi do gustu, reszty aktorów niestety nie znam ^^'''
Czekam na kolejną recenzje! ^^
Yhym, nie no recenzja jest niezła.
OdpowiedzUsuńNie opisuje całej fabuły ze szczegółami jak robią to niektórzy a to jest wtedy mega wkurzający spojler, tylko tak lekko opisane, i zachęcające do przekonania się samemu jak to wygląda.
No a sam powiem, no jak bym miał wolny czas i chęć na obejrzenie czegoś podobnego bardzo chętnie jednak no, ja nie wiem gdzie szukać takiego typu filmów.
Zresztą ogólnie filmów Japońskich ^^''.
No bo raczej na Zalukaj.pl nie będzie tego filmu co nie?
I ogólnie naprawdę dobra recenzja kusi do obejrzenia i zapewne ne jeden z czytelników skuka ten film ^^.
Pozdrawiam i czekam na nowości.
Nie wiem ile w życiu recenzji napisałaś, ale pierwsza na tym blogu jest całkiem niezła, zważywszy na fakt, że zawierała wszystko, co trzeba - wprowadzenie, króciutkie streszczenie fabuły, ocenę paru elementów, drobne dygresje, podsumowanie, ale co najbardziej zaskakujące - lead! Radziłabym ci jeszcze przeczytać parę razy ukończony tekst w oknie edycji i normalnie na stronie bloga, ponieważ język czasami kuleje, a mam ten sam problem - jak wrzucę coś na już, to ZAWSZE znajdę później idiotycznie brzmiące zdania, bo najczęściej piszę jakieś zdanie, potem w połowie zmieniam to, co chciałam powiedzieć i nie zawsze do końca wszystko kasuję. Poza tym nie możesz zamiennie używać słów film i drama, bo "Dear Friends" dramą przecież nie jest, najwyżej dramatem.
OdpowiedzUsuńCo do samego filmu - przeczytałam tylko mangę i po jej lekturze raczej nie mam ochoty sięgnąć po ekranizację. Kiedy pierwszy raz sięgnęłam po coś od Yoshiego czyli oczywiście sławne "Deep Love Ayu", była to pierwsza i ostatnia manga, przy której się poryczałam, uznając ją za cudo. Czytając kolejne części jak "Deep Love Host", "...Reina", "...Pao" i w końcu "Dear Friends", dopiero zauważyłam, jakie to wszystko tandetne i bardzo łzawe (w czym pomogło parę odcinków dramy "Deep Love", którą i tak porzuciłam). Natężenie dramatyzmu jest w tym olbrzymie i zawsze musi ktoś zginąć, nie może być happy endu po wielu trudach. Z drugiej strony trudno wymagać happy endu, kiedy w grę wchodzą narkotyki i seks, ale cała seria "Deep Love" jest dla mnie przedramatyzowana, a "Dear Friends" nawet bardziej.
Rozważałam mimo to kiedyś obejrzenie tego filmu ze względu na Kitagawę Keiko. Widziałam ją pierwszy raz w "Buzzer Beat", które zachwyciło mnie tym, że jednak japońscy aktorzy potrafią się całować, potem obejrzałam "Tsuki no Koibito", gdzie mnie strasznie rozczarowała, ale ogólnie drama była niewypałem. Z drugiej strony jak można zaprzepaścić takich aktorów jak Kimura Takuya, Matsuda Shota i Shinohara Ryoko?! To syndrom koreańskiego "Mary Stayed Out All Night" z Jang Geun Seokiem (<3), Moon Geun Young i Kim Jae Wookiem (<3333333!)... Już nie pałam do niej taką miłością, w ogóle wycofałam się z japońskich dram, gdyż coraz bardziej mnie rozczarowywały. Filmów też nie oglądam tak o, chyba że w telewizji. Ostatni jaki widziałam to o ile dobrze pamiętam "Liar Game Final", ale musiałam jako wielka fanka mangi, dram i Shoty-kuna ^^.
Prawdę mówiąc, przeczytałam tę recenzję już dawno, ale chciałam ci skomentować, jak sama coś nowego napiszę, żeby wszystko zmieścić w jednym ładnym komentarzu. Sądzę, że w tym tygodniu będzie ciężko... Na recenzje filmów nie mam siły, dramę muszę dopiero jakąś skończyć, a na rynku muzycznym jest zastój i nie wychodzi nic fajnego... W dodatku jest cholerny upał, komputer przegrzał mi się do wyłączenia już parę razy i generalnie wracając do domu mam ochotę tylko spać. Cholernie marudzę, bo chciałabym wreszcie, żeby zmienili plan i pozwolili mi pracować na pierwszej zmianie, mogłabym wstawać o tej 3 czy 4, byleby tylko mieć czas dla siebie popołudniu... =='
Mam nadzieję, że będziesz pisać często. Podejrzewam, że nie masz jeszcze wakacji (ile masz w ogóle lat?), ale miło jest dla odmiany poczytać sobie jakiegoś bloga niż wchodzić kilkanaście razy dziennie na cztery te same strony (allkpop, dramabeans, torrenty i suby), co właśnie czynię od dłuższego czasu.
Pozdrawiam.
Hej:) Z wielką przyjemnością będę informować Cię o nowych notkach na le-cine i ogromnie się uciesze, jeśli dodasz mnie do linek :] Twój blog swoją drogą jest naprawde kapitalny - strona graficzna zapiera dech w piersiach ;D nigdy nie interesowały mnie filmy azjatyckie, ale na pewno przejrzę Twoje recenzje :) Pozdrawiam serdecznie!!! :)
OdpowiedzUsuń[le-cine].
Dziękuje bardzo i cieszę się, że mój blog przypadł ci do gustu. Mam nadzieję, że moje recenzje namówią cię do obejrzenia jakiegoś azjatyckiego filmu;)
UsuńRecenzja Piątku Trzynastego VIII na le-cine, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńOk;)
UsuńO kurczę, muszę to obejrzeć... I koniecznie zaopatrzyć się w paczkę chusteczek ^^
OdpowiedzUsuńo-y-i.xx.pl
Po twojej recenzji zdecydowalam, ze obejrze ,,Derad friends" i nie zaluje! Bardzo wzruszajcy film. Gra glownej bohaterki bardzo dobra (na poczatku troche wkurzajca). Film pokazuje bardzo wazna wrtosc w zyciu - przyjazn. Dziekuje za zrecenzowanie tego filmu i czekam niecierpliwie na kolejna notke!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ayako