Jak  to jest zapomnieć dosłownie wszystko? Nie móc sobie przypomnieć swojego  imienia, nie rozpoznawać twarzy najbliższych osób? Ba, nie pamiętać  nawet jak się mówi czy chodzi? I być zmuszonym uczyć się tego ponownie,  mając dwadzieścia parę lat i ponad metr osiemdziesiąt wzrostu? A potem (  nie licząc już choroby i amnezji) przejść jeszcze przez nieszczęśliwą  miłość, nieślubne dziecko,przeciwną wszystkiemu rodzicielkę i czworokąt  miłosny? To dopiero jest wyzwanie!
Typ:serial
Ilość odcinków: 21
Czas trwania: 75 min.
Gatunek: romans
Rok: 2009
Kraj: Tajwan
Reżyseria :Chen Hui Ling
Scenariusz: Chen Hui Ling, Chen Hui Zhen
Obsada: Ady An, Vanness Wu, Chris Wu, Tiffany Xu, 
Xiao Xiao Bin i inni.
 Liang Mu Cheng ( Andy An) odkąd w wieku sześciu lat straciła rodzinę, wychowywana jest przez ciotkę i jej konkubenta (Chen Mu Yi).  W domu niezbyt im się przelewa, jednak pojawia się nadzieja na lepsze  czasy, gdy zostaje im oddana doprowadzenia uniwersytecka stołówka.  Sprawa komplikuje się, gdy Mu Cheng popada w konflikt z synem dyrektorki  (Liu RuiQi)- zarozumiałym studentem prawa, Ren Guang Xi ( Vanness Wu).  Kiedy jednak dowiaduje się on, że Mu Cheng jest molestowana przez  swojego wuja, postanawia jej pomóc i cała ta sytuacja naturalnie zbliża  ich do siebie. Ale jak to w dramach bywa, kiedy wydaje się,że wszystko  idzie w dobrą stronę, całkiem przypadkiem na jaw wychodzi, że Guang Xi  ma guza mózgu i musi się poddać skomplikowanej operacji. Fakt ten  wykorzystuje matka Rena, która od początku nie akceptuje jego związku z  Mu Cheng i pozbywa się dziewczyny, wmawiając jej, że tak będzie  najlepiej. Wtedy jeszcze żadna z nich nie wie, że Mu Cheng nosi jego  dziecko… Mija sześć lat. Mu Cheng z małą pomocą najlepszego przyjaciela  Tuo Ye (Chris Wu), wychowuje swojego synka, Xiao Le ( Xiao Xiao Bin).  Jednak wsi w której mieszka, grozi zagarnięcie ziemi przez ogromną  korporację He i eksmisja wszystkich mieszkańców. Na ratunek przybywa nie  kto inny, jak sam Ren Guang Xi, aktualnie jeden z najlepszych prawników  w całym Tajwanie. Okazuje się jednak, że nie tylko jest zaręczony  aktualnie z piękną lekarką, Yi Qian (XuWei Ning),  ale po operacji utracił wszystkie swoje wspomnienia i kompletnie nie  pamięta Mu Cheng ani tego, co łączyło ich kilka lat wcześniej. 
 Generalnie  to, co najbardziej mi się początkowo podobało w głównej bohaterce, to  fakt, że niebyła taką typową nieporadną życiowo sierotą. Owszem, może i  kranik odkręcał się jej trochę zbyt często, to z pewnością nie można jej  uznać za osobę, która tylko chowa się po wszystkich kątach i płacze,  zamiast wziąć sprawy w swoje ręce. Jednak gdzieś po dziesiątym odcinku,  zaczęła przeciągać strunę nie w tą stronę co trzeba i z twardej kobiety,  stała się popychadłem, któremu jak każą,tak stoi. Guang Xi był akurat  typem faceta, który w serialach lubię najbardziej; arogancki i pewny  siebie, pan i władca. Później jego temperament został nieco utemperowany  pod wpływem miłości, jednak na całe szczęście jego iskra nie wypaliła  się do końca i nie zamienił się w rozjechaną kluskę.Najbardziej irytował  mnie chyba Tuo Ye. Co jest dziwne, bo ja zazwyczaj mam tak, że zwykle  bardziej lubię tego, którego główna bohaterka nie chce wybrać,jednak nie  w tym przypadku. Denerwujące było to, jak uparcie nie potrafił przyjąć  do wiadomości, że Mu Cheng po prostu nie go nie kocha i nie chciał dać  za wygraną, jeszcze ją przy tym dodatkowo krzywdząc. Rozumiem, że chciał  jej pomóc, ale wyszło tak, że tylko bezsensownie pchał się z butami w  jej życie.Nie licząc zwyrodniałego wujka, był jedną z najgorszych  postaci w dramie.Osobiście nie przepadam za postaciami wrednych matek,  utrudniającym swoim pociechom życie, jednak doktor Fang była do  przegryzienia, może dlatego, że jej zachowanie nie brało się z niczego,  jak to często w dramach bywa. Tak naprawdę,chyba najbardziej  poszkodowaną osobą była Yi Qian, która w przeciwieństwie do Mu Cheng  miała prawo mówić o swojej miłości do Guang Xi, w końcu zajęła się nim  po operacji i towarzyszyła mu przez sześć lat, zaś później poszła  kompletnie w odstawkę. O mieszkańcach wsi można powiedzieć jedynie tyle,  że ich zachowanie było momentami niesamowicie żenujące, bo nie dość, że  zachowywali się jak banda dzieciaków, to jeszcze niby byli tacy dobrzy  dla Mu Cheng, a za jej plecami obrzucali ją błotem. Niestety to jest  dość normalne zjawisko; ja sama mieszkam w malutkiej miejscowości, gdzie  każdy każdego zna i jak tylko ktoś zrobi coś co innym się nie podoba ( w  tym przypadku głównie chodziło głównie o nieślubne dziecko), to  niemalże skazuje się na publiczny licz. 
 W  porównaniu do Japończyków, gra tajwańskich aktorów pozbawiona jest  przesadnej ekspresji, stąd pozbawieni są pewnej dozy sztuczności. I  trzeba im przyznać, że POTRAFIĄ SIĘ całować; tak, tutaj nie wchodzi w  grę tylko szybkie zetknięcie ust, jak przy całowaniu starej ciotki, a  prawdziwe pocałunki, pełne pasji. Vanness Wu i Ady An może nie są  wybitnymi aktorami, ale ogólnie nie wypadli źle, przynajmniej z ich  relacji biła chemia i z prawdziwą przyjemnością oglądało się ich  wspólnie [co mogą nawet poświadczyć te miliony fanpagów założonych przez  fanów poświęconym tej dwójce]. Chris Wu raczej mało mnie zadowolił, ale  to raczej głównie przyczyna konstrukcja postaci, aniżeli samego aktora.  Bez wyjątku,najsłodszy w tym był niespełna wówczas pięcioletni Xiao  Xiao Bin w roli synka Mu Cheng i Guang Xi, który jest chyba najsłodszym  dziecięcym aktorem, jakiego widziałam do tej pory, aż szkoda, że jego  postać była aż nad to przerysowana- w rzeczywistości, tak grzecznego,  ułożonego i inteligentnego dzieciaka można ze świeczką szukać.  
Soundtrack jest naprawdę ładny i klimatyczny.  Pochodzące z openingu I love Him, czy końcowe Suddenly Want to Love You, wykonywane jest przez tajwańską piosenkarkę, Ding Dang, jak również Why did you lie czy Qin Ren. Mnie się osobiście te utwory bardzo podobały i bardzo uprzyjemniały czas oglądania. Polecam posłuchać w wolnym czasie.
 Krótko  mówiąc, Autumn’s Concerto jest chyba najbardziej schematyczną dramą,  jaką widziałam, normalnie jak tworzoną pod regułkę na idealny harlequin.Jest  w niej dosłownie wszystko, jak taki Misz-masz kilkunastu  romansów;nieszczęśliwe dzieciństwo, okropni rodzice, nieszczęśliwa  miłość, amnezja,choroba, nieślubne dziecko, czworokąt miłosny, konflikty  a w końcu szczęśliwe zakończenie. Ale Autumn’s Concerto jest też  pierwszym romansem, który mnie tak wciągnął, ba- jest chyba w ogóle  pierwszą dramą, którą pochłonęłam z nosem niemalże przyklejonym do  ekranu i gdzie nie zastanawiałam się, po co ja to w ogóle oglądam. Jakby  nie patrzeć, owszem jest przepełnione patetycznych dramatem i  ckliwością, ale w tym przypadku jestem w stanie to wybaczyć, w końcu  melodramaty takie już po prostu są. Dużo się dzieje, nie ma przegadanych  scen i to mi się najbardziej podoba. Jak widać i z utartych schematów  można wycisnąć porządne soki. Mnie nawet po kilku odcinkach przestał  kompletnie przeszkadzaćich język, a właśnie z tego powodu porzuciłam  poprzednią tajwańską dramę; wtedy wydawał mi się taki irytujący. Ja  osobiście nie żałuję seansu i z pewnością Autumn’s Concerto jest dramą do której jeszcze kiedyś chętnie wrócę.
Moja ocena: 8/10
ZWIASTUN: 

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz