„Dlatego  nigdy cię nie zapomnę”- tymi słowami rozpoczyna się i kończy  praktycznie każdy odcinek Strawberry on the Shortcake. Główny bohater  oczywiście się zakochuje, a w tym przypadku uczucia kieruje ku… własnej  siostrze. Jeśli ktoś ma teraz namyśli tylko hasło „kazirodztwo” i chce  uciec z krzykiem sprzed komputera, niech spokojnie pozostanie na  miejscu- na całe (nie) szczęście, nie ma to z tym nic wspólnego.
Typ:serial
Ilość odcinków: 10
Czas trwania: ok. 50 min
Gatunek: dramat, romans.
Rok: 2001
Kraj: Japonia
Reżyseria: Nobuhiro Doi, Hiroshi Matsubara
Scenariusz: Shinji Nojima
Obsada:Takizawa Hideaki, Fukada Kyouko, Kubozuka Yousuke,
Uchiyama Rina, Ishida Yuriko i inni.
 Irie Manato ( Takizawa Hideaki)  wyraźnie pogubił się w swoim życiu, w wyniku czego zaczyna udawać  kogoś, kim nie jest.Nosi okulary, pomimo braku wady wzroku, daje się  ponizać kolegom z klasy, próbuje nawet ukraść książkę z księgarni i  właśnie wtedy spotyka nieco ekscentryczną dziewczynę w czerwonym  płaszczu- Yui (FukadaKyouko). Uświadamia mu ona, jak  duży błąd popełnia w tym, że nie próbuje kontrolować własnego życia, po  czym znika. Szybko jednak nadarza się okazja, by ta dwójka mogła się  bliżej poznać, bowiem okazuje się, że Yui jest córką nowej żony ojca  Manato.  Fakt, że współdzielą jeden dom, sprawia,  że Manato powoli zaczyna sobie uświadamiać, że czuje do swojej nowej  siostry coś więcej niż tylko zwykłą, braterską miłość.
Strawberry on the Shortcake w  żadnym wypadku nie jest dramą, w której wartka akcja porywa od  pierwszego odcinka. Wszystko toczy się powoli i stopniowo, czasem ociera  się wręcz o nudę.Nie można nawet liczyć na pełną paletę postaci, bo  oprócz Yui i Manato, większy czas antenowy mają tylko jeszcze Sawamura (  Uchiyama Rina)- przyjaciółka Manato z dzieciństwa, aktualnie w nim zakochana i romansujący z nauczycielką, Saeki (Kubozuka Yousuke),  który w poświęceniu dla swojej miłości,specjalnie dwukrotnie oblał  trzecią klasę liceum. Samych wątków zawartych w dramie również jest tak  naprawdę niewiele; temat pięciokąta miłosnego pomiędzy głównymi  bohaterami jest rozciągnięta do niemożliwych granic, zaś takie jak  choroba matki Yui czy problemy rodzinne Sawamury ściśnięte gdzieś  pomiędzy siebie, jak w słoiku- to wszystko wprowadzili chyba tylko po  to, żeby bohaterowie nie byli zmuszeni krążyć cały czas pomiędzy szkołą,  przystankiem i domem.
 O  postaciach nie ma się co specjalnie dużo rozpisywać, ponieważ mają  typowe charaktery dla tego typu dram. Manato jest cichym, nieco  nieśmiałym nastolatkiem, który nawet muchy nie skrzywdzi, podobnie jak  obowiązkowo zakochana w nim przyjaciółka z dzieciństwa. Trochę więcej  energii w to towarzystwo wprowadza Saeki, na szczęście bardziej żywy niż  jego rozmemłany przyjaciel Irie-kun. 
W  czasie oglądania końcowych odcinków, naszły mnie przemyślenia, że o ile  zawsze w dramach bohaterowie wybierają się w góry, to zawsze przyczyną  tego musi być jakiś konflikt. Potem zaskakuje ich śnieżyca, przez co w  efekcie skłócona para zmuszona jest spędzić noc we własnym towarzystwie w  górskiej chatce ( która koniecznie gdzieś tam musi być, wystarczy  dobrze poszukać). Przyjaciele rozpaczają na dole, a ratownicy  zaprzestają poszukiwań z powodu zbyt obfitych opadów. Oczywiście,  wszystko kończy się szczęśliwie, a niezgody wyparowują niesamowicie  szybko- podsumowując, idealny sposób, na zakończenie wszelakich kłótni. 
 To,co mi się niewątpliwie najbardziej podobało to soundtrack. Wręcz uwielbiam ABBĘ, a tutaj dane mi było słyszeć sporo ich przebojów takich jak np. SOS( użyte w endingu), Chiquitita (opening) czy Dancing Queen. Jest też sporo klasycznej muzyki- w tyle można usłyszeć chociażby Mozarta czy Vissi'd artez opery Tosca. 
Fukada  Kyouko, która jest niewątpliwie królową romansów z początku XXI wieku,  ma tego pecha, że najczęściej do zagrania trafiają się role głupiutkich  dziewuszek. Tą dramę tak naprawdę obejrzałam głównie dla niej, ponieważ  chciałam zobaczyć jak wypadła w czymś innym, niż Kamisama, mousukoshi dake,  czułam się jednak jakbym miała deja vu, bo Yui była tak samo irytująca,  jak wcześniejsza Masaki. Zaś co do Yusuke; gdybym wcześniej nie miałam  okazji widzieć go w Great Teacher Onizuka,  mogłabym się bardziej przyczepić do jego dziwnego sposobu wymawiania  kwestii i straszliwego przeciągania wyrazów- tak przynajmniej wiem, że  nie jest to jego osobista cecha, a po prostu nieco dziwna specyfika  postaci. Odtwórca głównej roli, Takizawa Hideaki nieco mnie rozczarował,  bo na tle mniej ważnych bohaterów, w jakie wcielają się Yusuke i Rina,  wypada dość blado, przez co jego postać wydaje się być jeszcze bardziej  nudna i flegmatyczna. 
 Krótko mówiąc, Strawberry on the Shortcakejest  kolejnym romansem o niekoniecznie szczęśliwej pierwszej miłości wśród  nastolatków, niczym nie wyróżniającym się na tle tysiąca podobnych,  przez co cały czas towarzyszy myśl- „ale to już było”. O ile sam pomysł  na pokazanie uczucia pomiędzy przyszywanym rodzeństwem wydaje się mieć  spory potencjał, to gubi się on gdzieś po drodze. Przyznam, że po tych  ciągle powtarzanych słowach„dlatego nigdy cię nie zapomnę”,myślałam,  że twórcy będą chcieli to zakończyć śmiercią głównej bohaterki, albo  chociaż wyjazdem na drugi koniec świata. Chociaż bardziej cukierkowatego  zakończenia nie mogło już być, w sumie to lepiej, niż wciskanie na siłę  jeszcze jakiegoś wielkiego dramatu. Ja osobiście mam mieszane uczucia  co do tej dramy;bo ani nie oglądałam jej z wielkim zachwytem, ani też  nie zanudziła mnie na śmierć; może dlatego, że odcinki oglądałam z kilku  dniowymi odstępami, z powodu braku polskich napisów. Najlepiej się jest  przekonać osobiście- niektórzy przepadają za taki flegmatycznymi  dramami, gdzie niewiele się dzieje. Ja obejrzałam, żałować nie  zamierzam, ale bynajmniej nie jest to pozycja, do której będę wracać z  utęsknieniem, może jedynie do soundtracku i naprawdę ładnego endingu. 
Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz